czwartek, 2 października 2014

OneLife OneSoul OneLove

Tytuł: OneLife OneSoul OneLove (młodość Pablo i Esme)






Życie to nie bajka. They to dobroć. Świat to zło. Ile nam jeszcze zostało ? Ile zostało by w końcu dotrzeć do prawdy. Ja go nie znam, on mnie doskonale... ~Esme~


***Świat***


Budzę się zlana potem, to już drugi raz tej nocy. Koszmary nie dają mi spokoju, dręczą mnie już od tygodnia. Siadam na łóżko, rozciągam szyję, która spruchniała jak drzewo. Boże co się ze mną dzieje ? Spoglądam na zegarek, jest północ, cholerna godzina duchów. Przyglądam się swojej sylwetce  w lustrze i wydaje mi się, że nie widzę tam tylko swojego odbicia, że jest tam jakaś czarna postać, która pragnie mnie zabić, albo  wciągnąć w jakieś czeluścia. Już mi odbija całkowicie, wymyślam jakieś niestworzone historie. Nie chcę nic mówić rodzicom, nie chcę ich denerwować, ostatnio i tak mają zbyt dużo spraw na głowie. 



Jestem Esmeralda - zwyczajna 17-latka, która pragnie spokojnego snu.



***They***


Znowu leżę na łące i nie przejmując się niczym spoglądam w gwiazdy. One płaczą... Zostało mi już tylko dwadzieścia bić serca by ją odnaleźć, dwadzieścia bić, dwadzieścia dni, jeżeli mi się nie uda, moje serce stanie, a ja ropadnę się w pył i pochłonie mnie kosmos. Dlaczego tak jest ? Tak zostaliśmy stworzeni, tak się się stało, gdy Ziemia rozpadła się na dwie planety. Wiem, że to jest nierealne, i dość niemożliwe, ale taka jest prawda. Ludzie zamieszkujący Świat nie są świadomi, że my jesteśmy tuż obok nich. Mieszkańcy They znają prawdę.


They to bardzo stara planeta, która rządzi się swoimi nadprzyrodzonymi prawami. Jeżeli dwie osoby, które połączył żar miłości, złączął swoją krew, oznacza to, że ich dusze,  ich ciała, ich serca, nie mogę żyć bez siebie. 


Nasze życie wyznaczone jest przez bicie serca, każdy mieszkaniec ma ich określoną ilość. Kiedy więź zostaje przerwana, ciało zaczyna umierać, a zegar znajdujący się na prawej dłoni, który od dzieciństwa zabiera nam codziennie jedno bicie, zmniejsza się do ich minimalnej ilości. 


Takimi prawami rządzi się They, kto je złamie, jest przeklęty na wieki




Jestem Pablo - zakochałem się i oddam za nią życie.

***Świat***


Przy śniadaniu udaję, że wszystko jest w porządku, że nic mnie nie boli, że dziwne rzeczy, które dzieją się obok mojej osoby są tylko i wyłącznie wymysłem mojego zmęczonego mózgu. 


- Jesteś dziś jakaś markotna. - moja 38- letnia mama jest bardzo spostrzegawcza ma na mnie jakieś wyczulone zmysły. 


- Wszystko jest w porządku po prostu jestem trochę zmęczona, to tyle, naprawdę nie ma się czym martwić. - posyłam jej sztuczny uśmiech i zabieram się za konsumowanie kanapki. W tym samym czasie do kuchni wchodzi mój ojciec. Potężny mężczyzna, z oznakami siwizny, wita się w progu ze swoją żoną, jak co ranek drażni swojego syna roztrzepując mu włosy, i na koniec daje całusa swojej córce.


- Chciałbym znowu dotknąć Twojego rumianego policzka, znowu poczuć Twoje rozpalone jak żar ognia usta, spojrzeć w Twoje błękitne jak morze oczy, zostało już tylko dwadzieścia, pomóż mi, nie zostawiaj mnie. - przedziwny głos odzywa się w mojej głowie, znowu wydaje mi się, że to złudzenie, że to wymysł, że jestem normalna. Moje serce bije teraz jak oszalałe, głowa pulsuje jakby miała za chwilę wybuchnąć. Zaczyna mi wirować cały dotychczasowy obraz.


- Esme? Esmeralda? - przed upadkiem na podłogę słyszę tylko swoje imię. 

Jestem w miejscu, którego nie znam, to nie jest ani moja kuchnia, ani moje miasto, ani mój Świat. Czy to znowu złudzenie, a może sen ? Światło razi mnie w oczy, które muszę na chwilę przymknąć. Z mroku wychodzi jakaś postać, o dziwo się jej nie boję, wyciąga do mnie rękę, a ja ją przyjmuję. 

- Moje życia, Moja dusza, Moja miłość - to ten sam głos, który jeszcze przed chwilą słyszałam przy stole. 


- Kim jesteś ? - zadaje proste pytanie, które dogłębnie mnie nurtuje. Nie dostaję jednak odpowiedzi...


- Esme? Jesteś z nami ? Esme ? Obudź się !! - głos ojca dociera do moich uszu. Delikatnie otwieram powieki, teraz jestem u siebie. Widzę nad sobą trzy przerażone postacie.


- Już jest dobrze, po prostu słabo się poczułam. Przepraszam chciałabym się położyć do łóżka, straciłam apetyt. - powiedziałam do nich i delikatnie podniosłam się z podłogi, otrzepując kurz, który przyczepił się do mojego ubrania. Oni są zdziwieni, ja zdruzgotana. Muszę być teraz sama, zastanowić się nad tym co przed chwilą miało miejsce. 


Czy naprawdę jestem Esmeralda ?




***They***

Widziałem ją, jej piękne długie włosy, jej błękitne oczy, nie pamięta mnie, nie zna mnie, to wszystko sprawia, że czuję kolejny ból, kolejny ucisk w żołądku. Kolejne srebrne łzy. 

Jej rodzice nigdy mnie nie akceptowali. Zawsze byli przeciwni naszej miłości. Spodziewałem się, że coś planują, ale po ślubach sądziłem, że wszystko wróci do normy, że będziemy tworzyć rodzinę.

Pomyliłem się.

Porwali ją, zabrali gdzieś daleko, zdradzając tym samym swoją matczyną planetę. Zdrada nie jest wybaczalna i oni już nigdy nie będą mogli tu wrócić.

- Powinienieś z kimś porozmawiać - z rozmyśleń wybudza mnie moja starsza siostra. Dla niej to wszystko jest takie proste. Jest szczęśliwa, może sobie spokojnie żyć, tylko udaje, że mnie rozumie. 

Nie odpowiadam na jej zaczepkę, udaje się do swojego pokoju, gdzie na ścianach wiszą nasze wspólne zdjęcia. Z bezsilności po prostu zasypiam.

***Świat*** 

Przespałam pół dnia i całą noc. Tym razem śniło mi się coś pięknego. Byłam na łące, ubrana w białą zwiewną sukienkę. Biegałam po miękkiej trawie na bosaka. Roześmiana, pełna energii, chętna życia i o dziwo zakochana. Jedyną przeszkodą w tym wszystkim było to, że nie wiedziałam w kim. W jednej chwili z łąki przeniosłam się do dziwnego miejsca. Toczyła się wojna, skąd ja to wszystko wiem? 

Rozłam They (czym jest They?)

- To nie był sen - odzywa się znajomy głos w mojej głowie. - Chciałbym Ci to wszystko wyjaśnić, powiedzieć kim jesteś i dlaczego to wszystko pojawia się w Twojej głowie. - chciałam się go pozbyć, ale jego głos był taki delikatny i czuły, że przestałam z tym walczyć.
- Esme, czekaj na mnie, niedługo się zobaczymy - zamknęłam oczy, zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. 

Z mojego snu/wizji wynikało, że Świat nie jest jedyną planetą, że jest druga materia They, ale przecież to niemożliwe, uczyliby nas tego na geografii czy historii. Dlaczego on twierdzi, że powinnam to wszystko wiedzieć? 

Pogrążona w melancholii wstałam z łóżka, aby w końcu wyprostować kości. Wyjrzałam przez okno, słońce delikatnie przedzierało się do mojego pokoju. Moje oczy powędrowały ku niebu. Czy naprawdę tam jest życie?

Ubrana w szlafrok i ciepłe kapcie zbiegłam na dół. Moja rodzina siedziała już przy stole. Czy powinnam im o tym powiedzieć? Może oni by mi jakoś pomogli, a może skarcili za to, że wcześniej nic nie mówiłam. 

Zapach jajecznicy unosi się w powietrzu, mój żołądek wydaje przeróżne dźwięki. Odsuwam krzesło i siadam na swoim miejscu. To co znajduje się na moim talerzu wygląda jak złamane serce. Dwa odrębne kawałki. Nawet jedzenie mnie prześladuje.

***They***


Godziny, minuty, sekundy, mam poczucie jakbym zatrzymał się w miejscu, tylko mój zegar przypomina mi, że zostało już tylko siedemnaście. Udaję, że się tym nie przejmuje, że jestem silny. Przestałem spotykać się ze znajomymi, wiem że oni się martwią, kochali Esme równie mocno jak ja.

Zaczynam popadać w stany lękowe, boję się nawet swojego cienia. Nie wiem co począć, nie wiem czym się zająć, co wymyślić. Coraz trudniej mi łapać oddech, a jeszcze trudniej żyć.

***Świat***

Chodząc po ulicach Londynu, cały czas próbuję ułożyć tą rozsypankę w całość. Wpisywałam w internet tę nazwę "They", zawitałam nawet w bibliotece. Nigdzie nic nie ma. Chyba jestem psychiczna. 

Jego głos, przeszywa moje ciało. Mam motylki w brzuchu, jakbym znała go miliony lat świetlnych. Maleńkie krople przezroczystego deszczu spadają po mojej kurtce. Wyglądają jak łzy, które ktoś z góry na mnie wylewa. Szybkim truchtem kieruje się w stronę najbliższego sklepu, aby móc się ukryć.

***They***

-Kocham Cię - powiedziała całując moje rozpalone usta.
-Nie tak mocno jak ja Ciebie - odpowiadam spoglądając w jej błękitne oczy. Widzę w nich radość, beztroskość, i taką pełnię życia.

To tylko wspomnienie, jedno z wielu. Dla niej mogę nawet umrzeć. 

Wpadam na coraz głupsze pomysły, nawet jestem przygotowany do opuszczenia planety, są rzeczy ważne i ważniejsze, a ona jest najważniejszą. Rozglądam się dookoła, zranię najbliższych, jestem tego świadom, ale taka jest cena bycia szczęśliwym.

Zostało już tylko siedemnaście 

Jedynym sposobem aby ją odzyskać jest dostanie się do Świata, a to zdrada They. Czy powinienem ? Czy kiedyś zostanie mi to wybaczone ? Nie mogę zadawać sobie takich pytań ! Ja wiem co jest najważniejsze i nie trzeba mnie o tym przekonywać. Mogę umrzeć bez niej, albo żyć w pełni szczęścia. Wyszedłem z domu. Musiałem przewietrzyć mózg poukładać to wszystko.

***Świat***

Chciałabym z kimś porozmawiać, z kimś kto doda mi jakiejś otuchy, powie że powinnam iść do lekarza i sprowadzi mnie do rzeczywistości.

***They***

Musiałem zostwić jakąś informację nabliższym, chciałem im wyjaśnić, dlaczego to robię, i po prostu szczerze ich przeprosić.

"To nie jest tak, że mi na was nie zależy ! Jesteście częścią mojego życia, ale wybrałem ją, wybrałem życie przy niej, a teraz kiedy zbliżam się ku końcowi, uświadamiam sobie, że tak dalej być nie może. Wiem, że was zdradzam, wiem że już nigdy was nie zobaczę. Musicie jednak pamiętać o tym, że to co robię to nie jest zdrada They, wiem, że gdy będziecie to czytać, uronicie łzy. Proszę tylko abyście pamiętali, że kocham was, że jesteście moją rodziną i tak jak They zawsze pozostaniecie w moim sercu. 
~Zostało już tylko szesnaście. Wasz Pablo~
Pocałowałem kartkę i położyłem ją w najbardziej widocznym miejscu. 

Spakowałem tylko najbardziej potrzebne rzeczy i wyruszyłem w kierunku Bramy. Jedyna możliwość przejścia na drugą stronę, moja szansa.

Strażnicy nie odstępują tego miejsca na krok, przejście na drugą stronę graniczy z cudem, i to właśnie ja musze nim być. Ich oczy wirują dookoła głowy, nie mam pojęcia jak rodzinie Esmeraldy udało się tam dostać, skoro im się udało to mi tym bardziej. Oni muszą popełniać jakiś błąd.

ZMIANA WARTY ! Krzyczały moje myśli. 

Rzeczywiście podczas zamiany strażników jest taki dziesięciu sekundowy moment w którym nie patrzą na bramę. Spojrzałem na zegarek. Zamian jest za minutę. 

Wziąłem głęboki oddech, przeczytałem napis nad bramą. 

"Nasze życie zapisane jest w gwiazdach. To one zdecydowały, że jesteś tu i teraz, to one Cię ukształtowały. Pamiętaj kim tak naprawdę jesteś"
10
9
8
7
6
5
4
3
2
1
JUŻ !!!!!!!
Biegłem ile sił w nogach. Rzuciłem się na nią. Poczułem beztroskość, wszystkie złe myśli odpłynęły gdzieś w dal. Zamknąłem oczy i dałem się ponieść temu wszystkiemu.

Niedługo Cię odnajdę, to była ostatnia myśl przed....


***Świat***

- PIIIIPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPP - uszłyszałem przeraźliwy pisk. Siedziałem na betonie, a na przeciw mojej twarzy znajodował się dziwny pojazd.
- Jak łazisz złamasie ! Bym Cię zabił ! Złaź mi z drogi. - z pojazdu wysiadł dośc potężny mężczyzna, o pełnej łysinie i z brakującym uzębieniem. Postanowiłem nie wchodzić mu w drogę. Usunąłęm się z tego miejsca. Rozglądałem się dookoła zdezorientowany.  Gdzie mam jej szukać, przecież to jest ogromne i przerażające miejsce. Udałem się przed siebie, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Nagle moje serce zaczęło walić i chciało się wyrwać z klatki piersiowej, krew w moich żyłach zrobiła się zburzona i gorąca.
- Jestem blisko - powiedziałem pod nosem. 
***
Musiałam wyjść, nie mogłam bezczynnie siedzieć w domu, i co chwilę powtarzać rodzicom, że naprawdę jest wszystko w porządku. Ściągnęłam po cichu swoją kurtkę, nałożyłem wygodne trampki i wymknęłam się. Poczułam powiew świeżego powietrza. Wiatr delikatnie rozdmuchiwał moje włosy. Musiałam gdzieś usiąść, w spokojnym miejscu z dala od tego Londyńskiego zgiełku, Najlepszym miejscem był pobliski park. Miejsce pełne zieleni, ciche, bez samochodów i śmierdzących spalin. 

Zatrzymałam się na chwilę. 

Moje żyły napuchły, krew zaczęła szybciej krążyć, serce jakby chciało wyrwać się na zewnątrz, jakby coś zobaczyło. 
- Boże co jest ? - złapałam się za klatkę i powolnym krokiem kierowałam się ku wyzaczonemu celowi. Przysiadłam na pierwszej ławce i złapałam dwa potężne oddechy. Moje ciało powoli się uspokajało. 

Jestem przerażona. 
***
Powoli wszystko wracało do normy. Świat nie jest taki zły jak uczono mnie w szkole. Poruszałem się za tłumem. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Może byłem niestosowanie ubrany, albo miałem coś na czole. Nagle ze sklepienia nade mną zaczęla spadać jakaś mokra substancja. Chciałem gdzieś uciec. Nie miałem pojęcia co to takiego. Zacząłem się kręcić w kółko i odganiać to od siebie.

***
Uspokajając się powoli, zobaczyłam dziwnie zachowującego się chłopaka. Na ogół nie zaczepiam nieznajomych, ale mój wewnętrzny głos kazał mi do niego podejść. Kiedy byłam coraz bliżej jego osoby moje serce znowu oszalało, żyły omało mi nie wybuchły.

-Co Ty robisz? - zapytałam ze zdziwieniem. Odwrócił się w moim kierunku. Doznałam szoku. 

ZNAM GO!!!

To chłopak z moich snów, z wizji, co on tu robi,czy to znowu sen?

***

-Esme - wymsknęło mi się. Nie powinienem jej pokazywać, że ją znam. Może się wystraszyć, znowu ucieknie, a potem nigdzie jej już nie odnajdę. Klatka piersiowa paliła mnie jakby ktoś chciał żywcem wyrwać mi serce.
-Skad znasz moje imię? - zapytała zdziwiona.
-Zgadłem. - zrobiłem głupią minę.

Nie poznaje mnie.

- They - powiedziała, a ja oniemiałem. To znaczy, że pamięta, że wie. - Tylko Ty jesteś w stanie odpowiedzieć mi na pytanie, czy Świat nie jest jedyną planetą. Jesteś chłopakiem z moich snów. - oznajmiła mi. 

I co miałem zrobić. Musiałem powiedzieć jej prawdę. Usiedliśmy na ławce z dala od przechodniów i hałasów.

- Bardzo Bardzo Bardzo dawno temu - zacząłem. - Istniała tylko jedna materia, nikt nie wie jak się nazywała. - zacząłem opowieść od początku, nie chciałem pominąć żadnego faktu, nie chciałem też jej wystraszyć.

***

- Między ludem tej planety nastąpił rozłam - bardzo uważnie go słuchałam, ale w międzyczasie przyglądałam się mu. Piękne miodowe oczy i brązowa czupryna robiły z niego niezłego przystojniaka.
- Wojna była okrutna, wiele osób zginęło - kontynuował, a ja dalej nie mogłam w to uwierzyć. - W końcu dwóch przywódców doszło do porozumienia. Podzielili materię na Świat i They. Mieszkańcy Świata zapomnieli o naszej planecie...

*** 

Balem się, żeby nie przekazać jej za dużej dawki informacji, bo mogą spowodować mętlik w jej głowie.

- Mieszkańcy They od dziecka uczeni byli tej historii, dlatego wy nie macie pojęcia o istnieniu mojej planety. - doszedłem do sedna.
- W takim razie co ja mam z nią wspólnego? - tego pytania balem się najbardziej. Serce kazało powiedzieć prawdę, umysł kazał myśleć rozsądnie. 
- Bo widzisz - zacząłem...

***

Czekałam na wyjaśnienia, czy można było mnie jeszcze czymś bardziej zaskoczyć. Plątał się w swojej wypowiedzi. Ewidentnie chciał uniknąć tego pytania.
- Powiedz mi w końcu prawdę. - wstalam z ławki.
- Ty też - zaciął się, stawałam się coraz bardziej niecierpliwa. - Ty też pochodzisz z They. - wydusił z siebie. Całe moje dotychczasowe życie legło w gruzach. 

Stałam tam i wgapiałam się w niego. Życie to nie bajka. They to dobroć. Świat to zło. Ile nam jeszcze zostało ? Ile zostało by w końcu dotrzeć do prawdy. Ja go nie znam, on mnie doskonale...

Złapałam się za głowę, jak mogłam tego wszystkiego nie pamiętać. Musiałam sobie to wszystko poukładać.

- Przepraszam to za dużo jak na jeden dzień. - powiedziałam i wstałam z ławki.
- Musisz mi pomóc, zostało mi już tylko 15 bić serca- pokazał wyryty zegar na prawej dłoni. Przyjrzałam się temu dokładnie. Dziwne ja na prawej dłoni mam duża bliznę, jakby mi ktoś w dzieciństwie coś wyrył. 
- Nie umiem. Przepraszam. - pobiegłam przed siebie...

*******************************************************************************************
Esmeralda :

Źle, coraz gorzej, mój oddech jest coraz słabszy, moje serce bije coraz wolniej, krew .... Ja umieram. 

Zaczęłam to sobie uświadamiać. Przez te piętnaście dni stawałam sie cieniem człowieka. Musiałam w końcu wytłumaczyć rodzinie co się ze mną dzieje, dlaczego nie dam rady wstać z łóżka, ani nawet utrzymać kubka herbaty. Wtedy dowiedziałam się całej prawdy.

Usiedliśmy przy stole naprzeciw siebie. Ich twarze przybrały dziwny grymas. Wiedziałam, że szykuje się poważna rozmowa, jeszcze wtedy nie domyslałam się jak ta rozmowa wpłynie na moje dalsze myślenie. Wszystko zaczęło się od poczatku, to samo co opowiadał mi Federico, ja chciałam znać odpowiedz na pytanie "Dlaczego". 

- Nie mogliśmy Ci pozwolić z nim być. Powinnas była wybrać kogoś odpowiedniego. Kogoś z lepszej rodziny. On był ... - chciała coś powiedzieć, przyrównać go, ale na szczęście wtrącił się ojciec.
- Zrobiliście to bez naszej zgody - zaczął
- Co zrobiliśmy? - spojrzałam na nich zdziwiona.
- Wzieliście ślub! - wykrzaczała moja matka. Mogłam się naprawdę wszystkiego spodziewać, ale że ŚLUB! 
- Posłuchaj - ojciec ponownie zabrał się za tłumaczenie - They rządzi się swoimi prawami, śluby krwi to jest związanie się na cale życie, to jest jak... - chciał dokończyć, ale mu przerwałam.
- JAK WY! - rzuciłam im w twarz- Wy też jesteście tym połączeni, a mnie skazaliście na śmierć? - spojrzałam na matkę. Z jej oczu poleciały srebrne łzy, tyle jej pozostało z rodzimej planety. 

Pablo wytłumaczył mi,że kiedy ludzie bardzo cierpią, kiedy nie mogą już nic zrobić z ich oczu wylewają się srebrne łzy. Podobno jest to ogromny ból. Nie obchodziło mnie to.


Byłam jego żoną! Jego światłem, jego duszą, ciałem, sercem, a oni mnie mu zabrali, ukradli. Tłumaczą się tym, że to było dla mojego dobra, że musieli, że nie mieli wyboru.

Oni wszystko pamiętają, każde wspomnienie z They mają zapisane w swoich głowach. Zrobili mi pranie mózgu, nie chcieli, żebym go pamiętała, żebym cokolwiek czuła. 

Jestem jak szmaciana lalka, porzucona i bezużyteczna. 

TO ONI POWINNI PŁAKAĆ !!! TO ONI POWINNI UMRZEĆ.!!!

Pablo :

To już koniec, teraz jestem tego stu procentowo pewien. Minął nasz czas. Już nic nas nie uratuje.

Stawiałem stopę za stopą, powoli i delikatnie. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Nawet nie odejdę w swoim domu tylko na obcej planecie. Nawet nie umrę przy niej. 

Minuty - Sekundy.

Esmeralda: 

Powoli udaje mi się wyjść z domu, nie słucham próśb matki, nawet nie wiem czy ją mam. Ciężko mi utrzymać równowagę. Nawet mnie nie poinformowali, że umrę. Żyli z dnia na dzień z myślą, że kiedyś to nastąpi.

BOLI!!!! 

Przewracam się na chodnik, ale po chwili na mojej talii czuję czyjeś dłonie. Podnoszę do góry powieki. Miodowe oczy, które jeszcze niedawno były pełne iskierek zmieniły się w czarne plamy, skóra która była jasna jak słońce, teraz jest zmarszczona.

- Co się z nami stanie? - spojrzałam na niego z nadzieją.
- Odpłyniemy w kosmos. - powiedział spokojnie. Chyba już się nie bał. Był przygotowany. 
- Chciałabym Cię pamiętać, chciałabym Cię kochać. - dotknęłam ciężką ręką jego policzka. Czulam jak jego serce zaczyna mocniej bić, to chyba strach, a może to Ja. 

Ostatni oddech, ostatni rytm serca, ostatni obraz przed oczami, ostatnia Ja.... 

...............................................................................................................................................

Don't see any rainbow

All I see is raindrops falling
Don't see any moonlight
All I see is darkness falling

I don't wanna be here

And I don't want a lifetime here without you

Muzyka rozbrzmiewała w moich uszach. Byłam taka wolna, szczęśliwa, uśmiechnięta. 
- Esme - usłyszałam swoje imię. Zobaczyłam go biegnącego w moją stronę. 

Mój mąż - Moja miłość - Moje życie

Wpadliśmy sobie w ramiona. Teraz już wszystko wiem, wszystko jest takie jasne, jakbym zaczęła nowe życie.

- Nareszcie. - pocałował mnie w moje rozpalone jak węgiel usta. - Jesteś ze mną. - popatrzył mi w oczy. 
- I już nigdy Cię nie opuszcza Pablo....

Ich dusze popłynęły gdzieś daleko. On poświęcił się dla niej, a ona umarła razem z nim. Nikt nie nalicza im czasu. Mają dla siebie całą wieczność. Na zawsze. Teraz wędrują gdzieś w oddali trzymając się za ręce, bez zegara, bez odliczania. Tylko oni, dla siebie, dla miłości...

The End

3 komentarze:

  1. Takie piękne. Takie inne. Takie wspaniałe. Szacunek, koleżanko.
    Kocham,
    C.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie: http://leonivioletta.blogspot.com
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie: http://leonivioletta.blogspot.com
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń